Masai Mara to jeden z najpopularniejszych Parków Narodowych Kenii.
Do Masai Mara odległego od Nairobi o ok. 170 km dostajemy się z biurem Big Time Holidays LTD. (a dokładnie z przewodnikiem Georgem i kucharzem ???) busikiem z otwieranym dachem.
Nie mogę nie wspomnieć, że na czas safarii do naszego 6-cio osobowego Teamu dołączył Barrak z Kuwejtu. Niesamowite jest to, że jeszcze dzień wcześniej nie mogłam sobie wyobrazić kim jest człowiek, który podróżuje sam po Kenii i z chęcią dołącza do zorganizowanej grupy. Otóż… ciemna karnacja, męski kapelutek słomkowy, fioletowy t-shirt, szary szaliczek, mały plecak i białe za kostke adidaski – to właśnie Barrak.
Już po kilku minutach wiedzieliśmy, że będą z nim jaja jakich mało. Nie wiem, kto lub co nad nim czuwało ale ta totalna gapa jakoś prztrwała już wcześniej kilka dni w Kenii i dzisiaj wyruszała z nami w dalszą podróż.
Po drodze (jadąc przez miasto Narok) przyglądamy się urokliwym wsiom i poznajemy, na razie z daleka, życie Masajów. Często widzimy mężczyzn pozawijanych w charakterystyczne czerwone narzuty, stojących przy drodze (czasami nie wiadomo po co). Kobiety w kolorowych chustach, w pełnej biżuterii, noszą na plecach dzieci przywiązane jedną chustą -kangą. Do kobiet należy również noszenie chrustu z lasu, niosą go na plecach (często razem z dzieckiem) na pasku zaczepionym o czoło. Każdy kto poczuje się zmęczony upałem, po prostu kładzie się tam gdzie stał, w polu czy przy drodze i śpi.
Tutaj w Narok albo gdzieś w okolicy mijamy też grupę ludzi prowadzącą człowieka trzymającego pętlę na szyi, jak się nasz przewodnik zdołał dowiedzieć od przydrożnych gapiów człowiek ten ukradł mięso ze sklepu i za to miał zostać powieszony przez miejscowych. Co prawda George powiedział, że nie jest to jakoś bardzo powszechne rozwiązanie w przypadku kradzieży nie mniej jednak się zdarza… dacie wiarę?
A w ramach poprawy humoru, nasz przyjaciel Barak przespał praktycznie całą podróż do Masai Mary a na koniec zapytał kiedy zobaczymy w końcu jakiegoś Masaja. Hahhah.
To nie jedyna wtopa Baraka podczas dzisiejszego dnia, raz jeszcze w totalnej wiosce, bieda aż świszczy a on do naszego przewodnika, że czy może nie wie gdzie on mógłby tutaj kupić aparat foto. Serio. Koleś totalnie rozładowywał jakiekolwiek napiecie, wystarczyło na niego spojrzeć i od razu banan na ustach, ubaw po pachy.
W Masai Mara można się poruszać tylko i wyłącznie samochodem, z przewodnikiem i ani na chwilę nie można opuszczać pojazdu, no chyba że Cię akurat ”dwójeczka” przyciśnie, wtedy w Express tempie wyskakujesz za samochód i zostawiasz niespodziankę, no nie Asia? . Za złamanie tych przepisów podobno grożą wysokie grzywny.